Mała irlandzka produkcja, która poruszyła cały świat.
Pierwszy raz z filmem 'Once' spotkałam się mniej więcej 3-4 lata temu, kiedy to w moim liceum był realizowany program, w ramach, którego uczestniczyliśmy w seansach filmowych. Filmy, które chcąc nie chcąc zmuszeni byliśmy oglądać na szczęście należały do tych bardziej ambitnych i niosących jakiś głębszy przekaz. Teraz bardzo się cieszę, że wtedy właśnie jednym z tych filmów okazał się wspomniany 'Once', ponieważ zapadł mi głęboko w pamięć, w późniejszym czasie wróciłam do niego już z własnej woli i okazało się, że jest to jeden z lepszych tego typu filmów, które miałam okazje widzieć do tej pory. Minęło kilka lat a ja ani trochę nie zmieniłam zdania i 'Once' ciągle należy do filmów, które bardzo chętnie oglądam i polecam nie tylko znajomym.
Dwoje nieco samotnych i opuszczonych ludzi, zagubionych na ulicach gwarnego Dublina. On jest ulicznym grajkiem, zbyt niepewnym, by za dnia grać przechodzącej pośpiesznie obok publiczności swoje piosenki; robi to tylko wieczorami. Ona jest emigrantką z Czech, sprzedaje róże, sprząta mieszkania i marzy o własnym fortepianie. Oboje mają niezwykły talent muzyczny, złamane serca i olbrzymią chęć, aby odmienić swoje życie. W błyskawicznie rozwijającym się i coraz bardziej bogacącym Dublinie, który zmienia się pod wpływem boomu ekonomicznego, oni oboje są outsiderami, szamoczącymi się ze swoją muzyką i uczuciami. Ich przypadkowe spotkanie odmieni życie obojga. Odkryją, że dzielą pasję do muzyki i talent. W ciągu zaledwie kilku dni, zainspirują się nawzajem do spełniania swoich marzeń. Zdecydują się na nagranie płyty, inaczej spojrzą na swoje życie, odnajdą stracone uczucia. W muzyce odnajdą łączącą ich więź. A wszystko zaczyna się od jednej smutnej piosenki, śpiewanej późnym wieczorem na Grafton Street oraz niebieskiego, zepsutego odkurzacza...
Film jest absolutnym fenomenem, mała niskobudżetowa, irlandzka produkcja stała się znana na na całym świecie i święciła triumfy na najróżniejszy festiwalach kina niezależnego. Krótki, bo tylko 85 -cio minutowy, kręcony kamerą bez statywu, film stał się jednym z najlepszych dramatów, ale też romansów 2006 roku. Stanowi prawdziwe remedium na wszechobecna, przesłodzone komedie romantyczne i melodramaty. Pokazuje prawdziwe życie na obczyźnie, wiarę w to co się kocha, wielki talent i pasje, która pomaga przetrwać najgorsze na pozór momenty. Wątek romansu, choć ważny nie wychodzi na pierwszy plan filmu, nie przysłania tego o co naprawdę chodziło autorom. 'Once' to jedyny w swoim rodzaju film, który wykreował dwie nowe osobowości europejskiego rynku muzycznego, Glen Hansard i Marketa Irglova, chociaż współpracowali już wcześniej, tworząc naprawdę dobrą muzykę, to dopiero po sukcesie filmu zyskali rzesze fanów i stali się ważnymi osobistościami rynku muzycznego. Sama ścieżka dźwiękowa tego filmu zasługuje na wielkie brawa, bo bez niej tak naprawdę 'Once' zaginąłby gdzieś między wieloma produkcjami jakie rok rocznie wychodzą spod ręki reżyserów niezależnych. To właśnie muzyka jest największą siłą tego filmu.
Bardzo dobra historia o miłości do muzyki, o wielkim talencie, który został odkryty przez przypadek. Film o trudach życia poza własnym krajem, o złamanym sercu, które odciska piętno na całym późniejszym życiu, o miłości, która powinna była dostać swoją szanse...
Tak jak już wspomniałam film polecam zawsze i wszędzie, każdemu. Jest naprawdę inny od tego wszystkiego czym jesteśmy zasypywani z każdej strony. Sama ścieżka dźwiękowa to jedna z moich ulubionych, ma swoje specjalne miejsce na mojej playliście. Mimo, że film powstał już prawie 10 lat temu, tło tych wszystkich wydarzeń jest nadal bardzo aktualne. Zachęcam do obejrzenia, to tylko 85 minut, które dają naprawdę dużo.
Sami posłuchajcie:
Moja ocena: 8/10
M.
Super artykuł polecam też dużo ciekawych informacjo można znaleźć na stronie
OdpowiedzUsuńwypozycz-film.pl
Jeżeli ten link nie działa to może tutaj. Mój ulubiony film to Na noże 2019